piątek, 25 października 2013

037. Pomysły na październik (II).

Mojemu wewnętrznemu leniowi prawie udało się wygrać. Prawie. Ale nie bój nic. Licho nie śpi. I ja też nie. Od kilku dni konsekwentnie chodzę spać przed czwartą nad ranem. Zawsze jest jakoś tyle rzeczy do zrobienia. Szczególnie teraz, kiedy terminy mnie gonią, a ja mam uczucie, że jestem podłączona do kroplówki z kawą. Lepsze to niż Tigery, którymi moja współlokatorka zapija śniadania. Odliczam dni do wyjazdu do Paryża. Co z tego, że francuski umiem na migi, a metrem będę jeździć na gapę... przecież muzea są za darmo! ;)


My inner idler almost won. Almost. But don’t you worry. For last few days I consistently go to sleep just before 4 a.m. There are always things to do, things to finish. Especially now, when deadlines are fearfully near and I have a feeling as if I was connected to coffee-drip. Better this than energy drinks which my roommate drink for breakfast. I’m counting days until Paris. I don’t care if I will be speaking French in sign language or travel by underground without a ticket... museums are for free! ;)

mam przynajmniej czas, żeby zrobić porządną kawę zamiast rozpuszczalnej ;)

Dziś kolejna kartka z albumu. Tym razem Gustav Klimt i fragment z fryzu Beethovena z wiedeńskiego Gmachu Secesji. Chyba mój ulubiony fragment (poza zombie gorylem ;D). Zdjęcia wyszły trochę ciemno, ale cóż poradzić – takie mieszkanie. Przypomnijcie mi, jak będę kiedykolwiek kupować mieszkanie (jeżeli będę), żeby okna były od zachodu. Albo od południa. Albo od wschodu. A przede wszystkim, żeby tych okien nie zasłaniał wielki blok z naprzeciwka (!)


Today another piece from October album. This time – Gustav Klimt and a fragment from Beethoven Frieze in Secession Building (Vienna). My favourite fragment (apart from zombie-gorilla ;D). Photos are a bit dim, but what can I say – that’s my flat. Remind me, when I’ll be buying my own flat (IF I will), that windows should face west. Or south. Or east. And above all they should not be blocked with giant block of flats from across the street (!).



Na koniec jeszcze muzyczna inspiracja – piosenka, która chodzi za mną już od dłuższego czasu. Ostatnio grywamy ją z T. na gitarach za każdym razem, kiedy mamy chwilę wolnego. Znacie? Lubicie?


And one more for today – a song that I can’t get out of my head these days. We play it with T. on guitars almost every day. Do you know it? Do you like it...? ;)


Miłego dnia!


Have a nice day!


niedziela, 20 października 2013

036. Egon Schiele i pomysły na październik.


Dzisiaj trochę zabawy w inspiracje. Często zdarza mi się mieć pomysły na prace na tyle małe, że nie nadają się ani na LO, ani do art journala. Dlatego postanowiłam do końca października stworzyć niewielki album (10x15 cm) z takimi pomysłami, które nie wiadomo gdzie składować. Mam nadzieję, że uda mi się go zapełnić niezobowiązującymi wpisami do końca miesiąca.

A few inspirations for today. I often have some ideas for tiny pieces, which are neither suitable for LOs, nor for art journal. That's why I decided to make a small album (10x15cm) where I could put some of these ideas. I hope that I will be able to fill it until the end of October (after all it has only 14 pages).


Dziś pierwsza dawka – żółcie, szarości i Egon Schiele, który zawsze mnie jakoś fascynował. W jego obrazach i rysunkach wszystko jest tak kuriozalnie zdeformowane, że aż zachwyca brzydotą. Nigdy nie zapomnę jak dwa lata temu, zwiedzając wiedeński Belweder, spędziłam dobre pół godziny przed tym obrazem:

Let the 'first dose' be: yellowness, greyness and Egon Schiele, who had somehow always fascinated me. In his paintings and drawings everything is so ridiculously deformed that it enchant with ugliness. I'll never forget when visiting Belvedere in Wien two years ago, I spent almost half an hour in front of this painting:

(source)

Na dziś tyle, bo padam z nóg. Czas wyspać się przed jutrzejszym wykładem.

That's all for today, cause I'm really tired. It's high time to catch some sleep before lecture tomorrow.


Dobrej nocy! :)


Have a good night! :)



środa, 16 października 2013

035. Na ślub Agnieszki i Marcina.

Kolejny exploding box. Podziwiam Was – jeszcze się nie skarżycie, że macie dość! Nikt mi jeszcze nie grozi palcem! Dziś przedostatnie pudełko na najbliższy czas (mam jeszcze zamówienie na jedno do końca przyszłego tygodnia) i mam nadzieję, że wezmę się wreszcie za mój planowany kwartalnik. Specjalnie zakupiłam sobie na niego album podczas szaleńczego wypadu na krakowski Craftshow dwa tygodnie temu! A teraz leży w pudełku i obrasta kurzem! Wstyd i hańba!

Yet another exploding box. You're lovely - you still don't complain about me uploading all these boxes and nothing else! Today it's last but one (because I have one more order until next weekend) and I hope, I'll find some time for the autumn-winter journal that I planned for last months of this year. I even bought myself an album-base during Cracow's Craftshow, few weeks ago! And now it is hidden, waiting for me to have some free time! Shame on me!


...ale cóż. Boxy się same nie zrobią – szczególnie ten jeden, który udało mi się skończyć na szybko w piątek... W sobotę był szaleńczy wyjazd do Kielc, a w niedzielę ślub i wesele moich znajomych (a dokładniej mojej poprzedniej współlokatorki i jej mężczyzny :D). Wszystko się udało – box z „wkładką sałacianą” się podobał, więc ja tam jestem zadowolona :) Na osobę towarzyszącą zabrałam kolegę, którego poznałam kilka lat temu na kursie tańca, więc na weselu specjalnie się nie nudziłam. Ba! Wytańczyłam z panem młodym cztery pełne tańce (w tym jedną cza-czę!) i absolutnie nie mam na co narzekać.

..anyways. This exploding wedding box was made very quickly (and almost without prior planning) last Friday... Saturday I spent on a short journey to Kielce and than on Sunday we attended the long-awaited wedding of my friends (my ex-flatmate and her man to be precise :D). Everything came out well - they really liked box (and its 'stuffing') and I'm glad they did :) I went with my friend from dance classes as a companion, so I didn't get bored during the wedding party. And I danced with the groom four times (including cha-cha!), so I have absolutely nothing to complain about ;)


Chyba, że na to, że wróciłam rozchorowana... Chociaż to raczej na własne życzenie, bo cały poprzedni tydzień przechodziłam z kaszlem i temperaturą. I teraz się zemściło. Jutro mam planowany wykład dla studentów, a tu zaatakowało mnie zapalenie krtani! I zamiast artykułować poprawnie zdania, wydaję świszcząco-szeleszczące odgłosy przywołujące na myśl strzygi i inne takie różne... Ech, trzeba będzie na gwałtu-rety nadrabiać zajęcia. Zupełnie mi się to nie podoba...

Well, maybe one thing... I caught cold. Actually, it's my fault, because I was a bit ill last week and should have stayed at home instead of acting as if I had no fever or sore throat. Well, I saw it coming. Tomorrow I'm giving a lecture, and today... well... I'm losing my voice. The only sounds that I make are squeaks and swishes. Gosh, I will have to give some extra lectures. No fun.


Ach! Gdzie ja temat zmieniam! Box! Właśnie! Wykorzystałam papierki z Galerii Papieru i z Piątku 13. :) Reszta to ścinki z papierków od ScrapCake (zakochałam się w ich wzorach!!!). Całość, oczywiście, wypisywana ręcznie ;) Mam nadzieję, że się podoba. W sumie starałam się robić boxa bez specjalnych udziwnień, żeby móc później ‘prezent’ wpakować w kieszonki ;)

About the box - I used papers from collections of Galeria Papieru and Piątek 13. :) The rest are some paper scraps from collections of ScrapCake (I felt in love with them!!!). Everything (of course) is hand-written ;) I hope you like that. All in all I was trying to make a simple box, so I would have been able to put some 'gifts' in it ;)

Dobrej nocy! :)

Have a good night! :)

P.S. Jak Wam się podoba nowy, wybitnie prosty szablon? Jakoś tak jaśniej, nieprawdaż? :)

P.S. How do you like the new (and SIMPLE) layout? A bit brighter, don't you think? ;)


sobota, 12 października 2013

034. Box-ception.

...czyli box w boxie. Ostatnie tygodnie byłam potwornie zabiegana, bo rozpoczął się nowy rok akademicki. A rozpoczął się, oczywiście, z hukiem. Tym razem przydzielono mi wykłady z tematyki, która tak bardzo odbiega od moich zainteresowań, że równie dobrze mogłabym prowadzić ćwiczenia z astrofizyki. A studenci są tak mało kooperatywni, że aż szkoda mówić... Dni zlatują mi zatem nad książkami i przed komputerem, a noc od dnia odróżniam jedynie na podstawie tego co widać (albo czego nie widać) za oknem.


Fakt, że udało mi się wczoraj stworzyć pudełko urodzinowe graniczy z cudem, ale było to zamówienie z bardzo surowym terminem, więc jakoś się zmobilizowałam. Wyszło, jak widać, kolejne z cyklu moich pudełek, które nie są specjalnie reformowalne, ale mają taki „domowy rys”. A to dlatego, że nadal nie dorobiłam się kolorowej drukarki ;)


Papierki to mix od Galerii Papieru, Lemonade i UHK Gallery.


Nic. Lecę. Jutro czeka mnie wyprawa do Kielc na ślub znajomych, a potem wracam do przygotowywania wykładu.


Dobrej nocy! ;)

wtorek, 1 października 2013

033. Pozytywnik.

...czyli coś, czego bardzo potrzebuję w ostatnich dniach. I zdecydowanie nie pozytywka ;) Dzisiaj kolejny z notesów, które udało mi się stworzyć ostatnimi czasy! Mały (idealny do torebki, 11x7,5cm) i strasznie grubaśny (ojej, aż muszę policzyć... 144-kartkowy!). Jak widać, trochę zaszalałam ;)


Twardą oprawę obłożyłam papierem od UHK Gallery (Herbata z Malinami) i dodałam pasek „ścinkowej” skóry, który idealnie trzyma do kupy cały notes, bo, znając życie, tyle kartek przy tak niewielkim formacie okładek by się rozłaziła.


Kartki pofarbowałam kawą, dzięki czemu notes cudownie pachnie :) Było to chyba najbardziej czasochłonne zajęcie, ale wyszło zadowalająco, więc nie będę narzekać.


Tymczasem... Nowy rok akademicki, nowe pomysły na siebie, życie, wszechświat i całą resztę (scrapy, kartki, notesy, pudełka). Mam nadzieję, że tym razem nie zrobię takiej długiej przerwy w pisaniu. Mobilizujcie mnie! :)



Miłego dnia!!!