Cześć!
Dzisiaj chciałam pokazać Wam kartkę urodzinową w jesiennych kolorach (tak, wiem, że wszyscy robią już świąteczne...). Nie ma tu co prawda dyni ani jesiennych kwiatów, ale starałam się to zrekompensować ciepłymi kolorami i złotem. Zamiast tuszem, podmalowałam papiery akwarelami :)
Today I wanted to show you an autumn birthday card I made (yes, I'm aware that everybody have already started on christmas crafts...). To tell the truth, there are no pumpkins or autumn flowers, but I tried to compensate it with warm colours and gold. Instead of using ink, I added some watercolours - I'm quite enjoying the effect ;)
Kartkę zgłaszam na dwa jesienne wyzwania:
Listopadowe Wyzwanie Szuflady (Zabawa kolorem)
AltairArt Challenge #10: fall mood board
Cheers! ♥♥♥
czwartek, 9 listopada 2017
piątek, 3 listopada 2017
081. EXPLODING BOX: Top-hats.
Cześć!
Dzisiaj chciałam Wam pokazać boxa, którego zrobiłam na szybko jeszcze w październiku. Jest trochę nietypowy, bo dla dwóch szczęśliwych panów, którzy biorą ślub właśnie dzisiaj :)
Today I wanted to show you the exploding box that I made in October. It's a bit non-standard, cause it's for great gay couple who is getting married today :)
Początkowo miałam zagwostkę jaki motyw wybrać, ale w końcu zdecydowałam się na klasykę, czyli dwa tekturkowe cylindry (zdecydowanie muszę poćwiczyć prace ręczne z użyciem dużych ilości kleju...).
At the beginning I was uncertain which theme to choose, but I finally decided for classics - two paper top-hats.
Cheers! ♥♥♥
Dzisiaj chciałam Wam pokazać boxa, którego zrobiłam na szybko jeszcze w październiku. Jest trochę nietypowy, bo dla dwóch szczęśliwych panów, którzy biorą ślub właśnie dzisiaj :)
Today I wanted to show you the exploding box that I made in October. It's a bit non-standard, cause it's for great gay couple who is getting married today :)
Początkowo miałam zagwostkę jaki motyw wybrać, ale w końcu zdecydowałam się na klasykę, czyli dwa tekturkowe cylindry (zdecydowanie muszę poćwiczyć prace ręczne z użyciem dużych ilości kleju...).
At the beginning I was uncertain which theme to choose, but I finally decided for classics - two paper top-hats.
Cheers! ♥♥♥
wtorek, 3 października 2017
080. Wrześniowe sumy.
Nadszedł początek października, w niedzielę wybraliśmy się na cudowny, jesienny spacer do Tyńca, a dzisiaj siedzę nad doktoratem i podsumowuję zeszły miesiąc. Jak było u Was?
Przeczytałam: (a właściwie ciągle doczytuję) Pomniejszych bogów Terry'ego Pratchetta. Chwila odetchnienia przed dużo cięższym Gibsonem i jego "Światłem wirtualnym".
Obejrzałam: "Eskortę" z Tommym Lee Jonesem (lubię takie westernowe przypowieści rodem z "Trzech włóczęgów z Trinidad" B. Harte'a czy "Dobrze jest jak jest" A. Proulx) i "Bronsona" z Tomem Hardym (film, który ciężko zaszufladkować i opisać w kilku słowach; dla mnie była to surrealistyczna czarna komedia, ale dla P. na przykład nie).
Kupiłam: dwie kolejne książki z Serii Amerykańskiej wydawnictwa Czarne (mam nadzieję, że pewnego dnia uda mi się uzbierać wszystkie) - "Nowy York" M. Rittenhouse i "Droga do wyzwolenia" L. Wrighta. Dokładam do mojej sterty książek do przeczytania.
Zrobiłam: pierwszy profesjonalny makijaż ślubny na żywym obiekcie (mojej przyjaciółce). Wyszło zjawiskowo, naturalnie i trwale - jestem z siebie niezmiernie dumna.
Udoskonaliłam: warsztaty z linorytu, które zaczęłam prowadzić jeszcze w sierpniu. To jedna z najwspanialszych technik graficznych - nie dość, że jest prosta i wymaga niewiele wprawy (niż taki drzeworyt na przykład), to w dodatku można bawić się nią w domu (bez potrzeby pracowni graficznych, pras i gigantycznego nakładu finansowego za materiały).
Zakochałam się w: herbacie z melisą i lawendą ♥♥♥
Przeczytałam: (a właściwie ciągle doczytuję) Pomniejszych bogów Terry'ego Pratchetta. Chwila odetchnienia przed dużo cięższym Gibsonem i jego "Światłem wirtualnym".
Obejrzałam: "Eskortę" z Tommym Lee Jonesem (lubię takie westernowe przypowieści rodem z "Trzech włóczęgów z Trinidad" B. Harte'a czy "Dobrze jest jak jest" A. Proulx) i "Bronsona" z Tomem Hardym (film, który ciężko zaszufladkować i opisać w kilku słowach; dla mnie była to surrealistyczna czarna komedia, ale dla P. na przykład nie).
Kupiłam: dwie kolejne książki z Serii Amerykańskiej wydawnictwa Czarne (mam nadzieję, że pewnego dnia uda mi się uzbierać wszystkie) - "Nowy York" M. Rittenhouse i "Droga do wyzwolenia" L. Wrighta. Dokładam do mojej sterty książek do przeczytania.
Zrobiłam: pierwszy profesjonalny makijaż ślubny na żywym obiekcie (mojej przyjaciółce). Wyszło zjawiskowo, naturalnie i trwale - jestem z siebie niezmiernie dumna.
Udoskonaliłam: warsztaty z linorytu, które zaczęłam prowadzić jeszcze w sierpniu. To jedna z najwspanialszych technik graficznych - nie dość, że jest prosta i wymaga niewiele wprawy (niż taki drzeworyt na przykład), to w dodatku można bawić się nią w domu (bez potrzeby pracowni graficznych, pras i gigantycznego nakładu finansowego za materiały).
Zakochałam się w: herbacie z melisą i lawendą ♥♥♥
środa, 27 września 2017
079. LO: kocham Cię bardziej niż czekoladę.
Cześć!
Jestem tu. Raz jeszcze. Po dwóch latach, sześciu miesiącach i jednym dniu.
Ale jestem!
Hi there!
I'm here. Once again. After two years, six months and one day.
But I'm here!
Zmieniło się prawie wszystko. Zmieniły się trzy mieszkania, dwie prace i jeden stan cywilny. Nie zmieniła się pasja do prac ręcznych. Szydełkowałam, kaligrafowałam, ilustrowałam, ryłam w linoleum i robiłam milion innych rzeczy. W sumie dalej robię. Trzeba się usystematyzować. O.
Almost everything has changed - three apartaments, two jobs and one civil status. The one thing that remained is my passion for crafts. I have been crocheting, caligraphing, illustrating, lino-cuting and doing a million of other things. I still do. Need to pull my socks up though and make it regular.
Zacznijmy więc raz jeszcze. Od LO.
Let's start once again. With LO.
Cheers! ♥♥♥
Jestem tu. Raz jeszcze. Po dwóch latach, sześciu miesiącach i jednym dniu.
Ale jestem!
Hi there!
I'm here. Once again. After two years, six months and one day.
But I'm here!
Zmieniło się prawie wszystko. Zmieniły się trzy mieszkania, dwie prace i jeden stan cywilny. Nie zmieniła się pasja do prac ręcznych. Szydełkowałam, kaligrafowałam, ilustrowałam, ryłam w linoleum i robiłam milion innych rzeczy. W sumie dalej robię. Trzeba się usystematyzować. O.
Almost everything has changed - three apartaments, two jobs and one civil status. The one thing that remained is my passion for crafts. I have been crocheting, caligraphing, illustrating, lino-cuting and doing a million of other things. I still do. Need to pull my socks up though and make it regular.
Zacznijmy więc raz jeszcze. Od LO.
Let's start once again. With LO.
Cheers! ♥♥♥
czwartek, 26 marca 2015
078. ATC: Moje miasto...
Cześć!
Tak sobie myślę, że gdybym
się nie zapisała na wymianę ATCiakową, to pewnie nic bym w marcu nie zrobiła.
Święta prawda. Nie jest to mój ulubiony miesiąc w tym roku. Ale obawiam się, że
nadchodzą dwa jeszcze gorsze, ponieważ czeka mnie sześć konferencji
naukowych... Chyba zapomnę, co to jest sen ;)
Ale wróćmy do ATCiaków.
Długo się zastanawiałam, które miasto wybrać, bo urodziłam się nad morzem, ale
już siódmy rok mieszkam w Krakowie. Ostatecznie padło na Kraków. Wykorzystałam
własną fotografię, nad którą trochę się znęcałam – wycierałam, wydrapywałam,
moczyłam, lakierowałam i różne takie. Hasło, to oczywiście jedno z tych
idiotycznych sloganów promujących Starą Stolicę w innych miastach. Brzmi trochę
jakby Kraków był jednym wielkim wariatkowem. ...i nim jest ;)
ATCiak leci do Boei! Mam
nadzieję, że się spodoba :)
Miłego dnia! ♥♥♥
wtorek, 24 lutego 2015
077. ATC: Czwarta Nad Ranem.
Cześć!
Czasami bywa i tak, że ma
się czas, ma się materiały, ale niespecjalnie ma się pomysłów. To chyba
najgorsze, co może być, bo czas i materiały jeszcze można chałupniczo
skombinować. Z pomysłami jest natomiast najgorzej. Taka mnie właśnie niemoc
ostatnio złapała – zapisałam się na wymianę ArtGrupy ATC, a tu w głowie
pustka... ;)
Dzisiaj w przerwie pomiędzy
przygotowywaniem wykładu a uzupełnianiem przypisów (najbardziej znienawidzona
przeze mnie czynność), postanowiłam wreszcie zakasać rękawy i spróbować swoich
sił w temacie dyktowanym przez nieśmiertelną piosenką SDM – Czarny blues o czwartej nad ranem.
ATCiak poleci do Agi Ga :)
Mam nadzieję, że jej się spodoba!
Miłego wieczorku! ♥♥♥
czwartek, 12 lutego 2015
076. ART JOURNAL: Wszystkie moje historie.
Cześć!
Chociaż luty jest pełen
pracy, to prawie każdego dnia udaje mi się coś stworzyć – a to coś pociąć i
powyklejać, a to coś narysować. Bardzo mi pasuje taka odskocznia od pisania
artykułów i przygotowywania wykładów (w tym semestrze zaczynam zajęcia o modzie
XIX i XX wieku! – trzymajcie kciuki!). Oczywiście nie wszystko wychodzi tak jak
powinno, ale ważne, że wpadłam w dobry tryb pracy :)
Ostatnimi czasy do art
journala podchodziłam z pewną rezerwą. W kilku dotychczasowych próbach
wychodziło mi coś pomiędzy smashem a LO. Chyba byłam za bardzo zachowawcza ;)
Ciągle jeszcze z kijem podchodzę do mediów, ale mam nadzieję, że nadejdzie
czas, kiedy się to zmieni.
Poza tym art journal nie
musi być idealną formą, prawda? Musi być formą przynoszącą radość! :)
Z chęcią przeczytam, co o
tym sądzicie!
Miłego dnia! ♥♥♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)