Kiedy zaczynałam pisać tego
bloga, miałam nadzieję, że zawrotna liczba trzydziestu wpisów wybije gdzieś w
maju... A tu proszę... Zdecydowanie muszę się mniej obijać! Ostatnimi czasy
nęci mnie niezmiernie Project Life, ale może jeszcze nie teraz... Nęci mnie też
zrobienie przepiśnika (za dużo cupcakes, które piekę gubi się gdzieś w mojej
głowie), ale poczekam, może mi przejdzie ;)
Dziś mam do pokazania
exploding box (tak, znowu). Ślubne, chociaż nie kremowe. Żółty jest faktycznie
mało romantyczny w swoim podstawowym znaczeniu, ale cóż poradzić. Może
skojarzyć się z miodem... Ja nie jestem wybitnie w romantycznym nastroju.
Papiery oczywiście z
Galerii Papieru ;)
Miłego dnia, kochani!