wtorek, 24 lutego 2015

077. ATC: Czwarta Nad Ranem.

Cześć!

Czasami bywa i tak, że ma się czas, ma się materiały, ale niespecjalnie ma się pomysłów. To chyba najgorsze, co może być, bo czas i materiały jeszcze można chałupniczo skombinować. Z pomysłami jest natomiast najgorzej. Taka mnie właśnie niemoc ostatnio złapała – zapisałam się na wymianę ArtGrupy ATC, a tu w głowie pustka... ;)

Dzisiaj w przerwie pomiędzy przygotowywaniem wykładu a uzupełnianiem przypisów (najbardziej znienawidzona przeze mnie czynność), postanowiłam wreszcie zakasać rękawy i spróbować swoich sił w temacie dyktowanym przez nieśmiertelną piosenką SDM – Czarny blues o czwartej nad ranem.


ATCiak poleci do Agi Ga :) Mam nadzieję, że jej się spodoba!



Miłego wieczorku! ♥♥♥

czwartek, 12 lutego 2015

076. ART JOURNAL: Wszystkie moje historie.

Cześć!

Chociaż luty jest pełen pracy, to prawie każdego dnia udaje mi się coś stworzyć – a to coś pociąć i powyklejać, a to coś narysować. Bardzo mi pasuje taka odskocznia od pisania artykułów i przygotowywania wykładów (w tym semestrze zaczynam zajęcia o modzie XIX i XX wieku! – trzymajcie kciuki!). Oczywiście nie wszystko wychodzi tak jak powinno, ale ważne, że wpadłam w dobry tryb pracy :)

Ostatnimi czasy do art journala podchodziłam z pewną rezerwą. W kilku dotychczasowych próbach wychodziło mi coś pomiędzy smashem a LO. Chyba byłam za bardzo zachowawcza ;) Ciągle jeszcze z kijem podchodzę do mediów, ale mam nadzieję, że nadejdzie czas, kiedy się to zmieni.


Poza tym art journal nie musi być idealną formą, prawda? Musi być formą przynoszącą radość! :)


Z chęcią przeczytam, co o tym sądzicie!


Miłego dnia! ♥♥♥

poniedziałek, 9 lutego 2015

075. ATC: Chubby Birds.

Cześć!

W tym tygodniu nie tyle się obijałam, co po prostu nie miałam czasu, a potem siły. Najpierw była sesja, dopytywanie studentów i godziny przesiedziane na egzaminie, a zaraz potem chirurgiczne usuwanie mojej nieszczęsnej ósemki, które ukoronowane zostało 3 dniami przeleżanymi w łóżku i przegryzaniem potężnych dawek Ketonalu lodami czekoladowymi.


Dlatego chciałam pokazać Wam dziś ateciaki, które zrobiłam jakiś czas temu, ale jakoś ciągle zapominałam je sfotografować ;)


Zrobione z resztek ścinków papierów, które zawsze gdzieś zostają.



Ktoś chętny na wymianę? Piszcie! :)


wtorek, 3 lutego 2015

074. Styczniowe sumy.

Cześć!

Dzisiaj nie mam Wam do pokazania żadnej konkretnej pracy, ale pomyślałam sobie, że zacznę robić na blogu podsumowania miesiąca ;) Jak dobrze wiecie, niespecjalnie wychodzi mi realizowanie wypunktowanych planów, więc może wypunktowywanie wszystkich fajnych rzeczy, które przydarzyły mi się w tym miesiącu, będzie mobilizować mnie do dalszej pracy. Cóż, zobaczymy jak to będzie. Trzymajcie kciuki!


Styczeń to oczywiście miesiąc planowania całego roku i dostosowywania tych planów do rzeczywistości. To też miesiąc skreślania kolejnych kalendarzu w oczekiwaniu na koniec marca, przygotowywania wykładów i nadrabiania zaległości po całym zeszłym roku ;)

PRZECZYTAŁAM: (prawie) trzy książki. Ostatnią jeszcze kończę, ale zostało mi już tylko jakieś 30 stron. Mam fanaberię, żeby w tym roku przeczytać cały Cykl Śmierci Terry’ego Pratchetta. W styczniu pochłonęłam więc Kosiarza i Muzykę duszy (tak, to właśnie ją wykańczam, żałując, że nie zdecydowałam się przeczytać jej w oryginale). Przesłuchałam też Nielegalnych Severskiego, których polecał mi mój tata.

NASŁUCHAŁAM SIĘ: Placebo i Smashing Pumpkins. W styczniu wzięło mnie strasznie na dwa albumy – Live at Angkor Wat i Monuments to an Elegy (Drum&Five i Dorian są po prostu obłędnymi kawałkami!!!). Przypomniały mi się czasy licealne i początki studiów. Jeżeli macie czas, to koniecznie posłuchajcie!



OBEJRZAŁAM: wreszcie Pacific Rim, który jest absolutnie o niczym (ale wszyscy głowę mi zawracali, że jak-to-tak-że-tego-nie-widziałam ;)). W pamięć zapadła mi całkiem przyjemna animacja Bookof Life, która zachwyca wyglądem, chociaż nie jest poklatkowa (oj tak, jestem ogromną fanką tradycyjnej animacji). W kinie widziałam Big Eyes Tima Burtona, ale wyszłam potwornie rozczarowana. W styczniu zaczęłam też oglądać dwa nowe seriale: Bored to Death  i OnceUpon A Time, chociaż wciąż nie rozumiem internetowych zachwytów nad tym drugim ;)

DOSTAŁAM: list organizatorów jednego z największych niemieckich festiwali rekonstrukcyjnych! Chcą, żebym została ich konsultantem w kwestii strojów! :D

ODKRYŁAM: że skończyły mi się miejsca na półkach. Zaraz koło regału zaczął więc rosnąć stos nowych książek (chyba potrzebuję nowego mieszkania!).

ZNALAZŁAM: stare bilety do ZOO, które przypomniały mi o tym jak cudowne były zeszłoroczne wakacje :)

STWORZYŁAM: strasznie dużo ATCiaków. Dwa projekty już Wam pokazywałam, ale w najbliższym czasie wrzucę na bloga kolejne :)

ODWIEDZIŁAM: przyjaciół w Warszawie. Co prawda wpadłam do stolicy tylko na dwa dni, ale cudownie było się z nimi zobaczyć, obgadać ostatnie pół roku i podyskutować o sukience ślubnej dla D. :) Będę robić dla nich zaproszenia ślubne! Mam super pomysły!


A jak Wam minął styczeń? :)