Kwiecień, jakkolwiek
wiosenny, słoneczny i zielony, jest chyba najmniej lubianym przeze mnie
miesiącem. Głównie dlatego, że jest to sezon konferencji naukowych i trzeba
pisać, jeździć, robić prezentacje na ostatnią chwilę, etc. Generalnie deadline’y,
w których cały, wielkanocno-wiosenny czas po prostu się gubi. Na szczęście
udało mi się dobrnąć do końca :) Czeka mnie jeszcze nadrabianie PL (swoją drogą
zauważyliście, że PL przeważnie się NADRABIA, a nie ROBI?) i będę nawet (hoho!
nie wierzę!) na bieżąco!
Tymczasem należy wreszcie
wrzucić ATC, które pojechało do Muszelii. Powstało jeszcze przed świętami, ale
nie chciałam zdradzać niespodzianki ;) Jakiś czas temu umówiłyśmy się na
wymianę (moją pierwszą) z ATC (też coś, z czym wcześniej do czynienia nie
miałam). Hasłem przewodnim miały być książki, a ja wprost nie mogłam oprzeć się
mojemu ulubionemu cytatowi z Oscara Wilde. I tak właśnie powstało
śmieciowo-bałaganiarskie ATC, które właściwie nie przedstawia niczego
konkretnego, ale chyba nie musi, co...? ;)
Muszę przyznać, że te
ateciaki to naprawdę fajna zabawa. Żeby tylko człowiek miał samozaparcie, żeby wywiązywać
się z terminów ;)
Miłego dnia! ♥♥♥
P.S. Jeśli chcecie zobaczyć
Muszeliowe cudo, które dostałam, to... [klik!] :)
Trafiłaś w sedno! Moja kolekcja powiększyła się o perełkę :) Wybacz, że mój cytat taki niedoskonały... jeszcze raz dziękuję za wymianę, to był doskonały debiut :)
OdpowiedzUsuń