W poniedziałek trochę
stanął mi mózg, kiedy próbowałam poprawić prace zaliczeniowe. Moja kreatywność
to nic, w porównaniu z tym, co potrafi wymyślić student, który się nie nauczył,
zakładając, że „jakoś to będzie” ;) Kiedy stoi się po drugiej stronie barykady
zwanej „sesją”, to naprawdę nie jest tak fajnie, jakby się zdawało.
Szczególnie, kiedy kwiat młodzieży, pisząc zaliczenie, czerpie inspiracje
głównie z kolan, tudzież z toreb, które „zupełnie przypadkowo” umieścili przed
sobą na stołach. Człowiek czuje się jak w podstawówce... ;)
Po przejściu fazy
zaprzeczenia (nie, oni nie mogli napisać aż takich głupot), szybko wzięłam się
za prace ręczne, żeby zająć mózg czymś innym. Czymkolwiek. Tak właśnie powstały
pierwsze cztery strony z paryskiego albumu, którego okładkę pokazywałam Wam
ostatnio. Tym razem wzięłam się za Luwr, w którym miałyśmy przyjemność spędzić
cały dzień (9 godzin? to naprawdę było 9 godzin?!). Przeglądanie zdjęć
(pierwszy raz od listopada) przyniosło wspomnienia wszystkich szalonych rzeczy,
jakie udało nam się zobaczyć i innych szalonych rzeczy, które miałyśmy zaszczyt
robić (włączając stepowanie rodem z Singin’ in the Rain w sali z Echnatonem,
kiedy dotarło do nas, że teraz trzeba będzie wracać jakieś 15 km korytarzami do
wyjścia). Pojawił się nawet pomysł, żeby rozbić namiot. Albo przynajmniej
hamaki zamontować. Ogólnie Luwr jest monstrualny.
Jako, że jest to mój
pierwszy (!) album ze zdjęciami (nie licząc tego z Woodstocku 2012, którego Wam
nie pokazałam i chyba nie pokażę, bo nie wiem czy takie rzeczy powinny oglądać
światło dzienne w internetach ;D), nie chciałam zrobić go w całości w jednej
kolorystyce, a raczej chciałam popróbować różnych konwencji. Dzięki temu całość
stanowić będzie kawałek chaosu, ale w miarę uporządkowanego ;)
W konwencji smashowej, jak
widać, niespecjalnie się odnajduję.
Na koniec: macie jakieś
fajne pomysły na przechowywanie ścinków papierów i wszelkich małych dodatków do
prac craftowych? Możecie polecić? Bo chwilowo jestem człowiekiem-chaosem i
czuję, że powinnam to zmienić!
Miłego dnia! :)
Rewelacyjnie skomponowany! Lubię jak dużo się dzieje :)
OdpowiedzUsuńJa na chaos nie mam pomysłu - mój jest rozbity na kilka pudełek, które zawsze boję się otworzyć :P
...z chaosem chyba o to chodzi, że ma być zasadniczo bez pomysłu ;)
UsuńParis! Paris! aaaaaach
OdpowiedzUsuńAlbum ładny i ciekawy; chaosu nie dostrzegam, albo też jestem z nim tak cudownie zbratana, że czytam go od A do Z;).
Co do ścinków papieru miałam kilka pomysłów, ale się nie sprawdziły, to i je przemilczę:); a na drobne dodatki zrobiłam mini komódkę z tektury, z szufladkami i otwieranym "daszkiem", póki co o dziwo sprawdza się (!) - gdybym mogła wkleiłabym tu fotkę tejże... Ale to chyba się nie da(?) - co nadrobię braki w wiedzy o sieciowych możliwościach to zaraz tworzą mi się nowe (braki, nie możliwości:)
Dzięki! ;)
UsuńNa drobne elementy zagospodarowałam sobie pudełko z przegródkami na gwoździe i inne nakrętki ;) Ale największy problem mam z papierkami... Bo zostaje mi jakiś jeden smutny pasek i żal wyrzucić ;)
oj żal! :)
OdpowiedzUsuń