Jak mija Wam luty? W
Krakowie chwilowo wszystko topnieje, więc jest dość słonecznie, ale za to mało
malowniczo, bo głównie błoto. I jeziora kałuży. I jeszcze błoto... Ostatni
tydzień spędziłam głównie na uczelni – wysiedziałam się za wszystkie czasy na
egzaminie ustnym i próbowałam uspokajać nieskończone rzesze studentów, którzy
na widok mojego promotora dostają palpitacji. Ewentualnie ataków padaczki.
Ludzie przejmują się jednym, głupim egzaminem, jakby od tego miało zależeć ich
życie... Czy naprawdę warto dla czegoś takiego, nerwicowo obgryzać paznokcie,
nie spać po nocach i rwać włosy z głowy? ;)
Historia z moim PL zaczęła
się tak naprawdę rok temu, kiedy zakładałam bloga i podpatrzyłam (chyba u
Anniko?), że coś takiego w ogóle istnieje. Wtedy nie podjęłam wyzwania, bo
doszłam do (słusznego) wniosku, że robię za mało zdjęć. Myślę, że dalej jakoś
specjalnie dużo ich nie robię... ;) Ale sam pomysł na PL siedział mi w głowie,
więc przez cały zeszły rok, naoglądałam się wszystkich możliwych odmian i
sposobów, jak taki PL wykonywać. W tym roku zaczęłam od zrobienia pierwszego
tygodnia w formie LO, ale zajęło mi to tak potwornie dużo czasu (nigdy nie
byłam dobra w kompozycjach ;P), że, ostatecznie, zdecydowałam się „pójść na
łatwiznę” i zamówić ze sklepu koszulki. Naczekałam się na nie jak głupia,
ponieważ moja magiczna Poczta Polska nie wpadła na pomysł, żeby zostawić mi w
skrzynce awizo (ani pierwsze, ani powtórne) i gdyby nie przypadkowy zbieg
okoliczności, to odesłali by moje papierki z powrotem do nadawcy...
Skończyło się na tym, że
ten weekend spędziłam na nadrabianiu wszystkich poprzednich tygodni. W sumie
nie wiem, czy dobrze zrobiłam, bo przez to wyszło jak wyszło, ale przynajmniej
jestem teraz na bieżąco ;) Zapamiętać na przyszłość: NIGDY, ale to PRZENIGDY
nie zostawiać sobie PL do nadrobienia, bo człowiek może rytualnie popełnić
samobójstwo poprzez utopienie się w kubku kawy.
Na razie wykorzystałam pionowe,
sześciodzielne koszulki, bo akurat miałam zdjęcia (nie zamawiałam ich z myślą o
konkretnej rozkładówce), ale do przyszłego tygodnia mam zamiar spróbować czegoś
nowego ;) Zobaczymy, co z tego wyjdzie!
Miłego dnia!
widzisz kochana, u mnie podpatrzyłaś, a ja mam taaaakie zaległości! od maja :/
OdpowiedzUsuńale zmotywowałaś mnie do zabrania się do tego!
btw, masz cudowne pismo! <3
Ojej! Dzięki! ;)
UsuńNo tak, zaległości są straszne, ale chyba jeszcze nie spotkałam się z przypadkiem scrapbookerki, która zalegości nie ma ;)
Genialne!! Każda karta to istne dzieło sztuki a razem tworzą cudną całość. Świetnie Ci to idzie!
OdpowiedzUsuńDzięki! ;) Teraz byle tylko nie zostawać w tyle ;P
UsuńJakie świetne!
OdpowiedzUsuńTak bardzo chciałabym i ja. Ale przecież do tego trzeba systematyczności, aż się włos na karku jeży... oooo