Dziś zacznę od
zaproszenia-taga, które skomponowałam na około-patrykową imprezę, którą,
będziemy w połowie miesiąca organizować w mieszkaniu. Na pomysł wpadliśmy razem
z T. – jemu marzy się balanga z irlandzkim rockiem i takimi tam, a ja już od
dłuższego czasu nosiłam się z pomysłem jakiejś imprezy tematycznej. Żeby można
było zrobić dekoracje i żarełko przygotowywać pod kształt i kolor. I muffinki z
koniczynkami. I kanapeczki z liśćmi szpinaku wyciętymi w koniczynki. I zielone
piwo. I wódka ze skitelsów. I... Och-ach. (Na szczęście mamy w pokoju zielone
ściany, to nie będę zmuszać chłopaków, żeby przemalowywali ;D).
Hekhem... No więc nadszedł
marzec i czas rozliczyć się z planów i postanowień na luty. Oczywiście bywało
lepiej ;) Więcej zdjęć faktycznie robiłam! Może nie jakoś specjalnie
dużo, ale przez cały miesiąc uzbierałam pokaźną ilość kilkunastu, z którymi da
się już coś zrobić. Przygotować wykłady... Hm... Nie wiem czy liczy się
to, że zrobiłam półtorej prezentacji na siedem planowanych, ale i tak jestem
zadowolona, bo przy okazji szukania przykładów historyzmów w najnowszej modzie,
trafiłam na oszałamiającą kolekcję Dolce&Gabbana *_* [klik!]. Poza tym nie
jąkam się już, kiedy gadam do lustra (chociaż to może równie dobrze świadczyć o
jakiś zaburzeniach psychicznych ;P). Recenzja na MONOLOCO prawie
napisana. W każdym razie z zapartym tchem przeczytałam niesamowitą książkę o
Morzu Aralskim i szkic tekstu już jest. Na papierze! Hurra! Jeżeli ktokolwiek
lubi podróżowanie to zapraszam na portal – MONOLOCO ma już rok! [klik!]. Ogarnąć
scrapbookowy grajdoł – ha! Też się udało! Co prawda K. śmiał się ze mnie
jak piłowałam tekturę tępym nożem, ale zrobiłam z niej pojemne segragatorki na
papiery i teraz, jeżeli coś robię to nie rozkładam wszystkiego na podłodze
wokół biurka! :D Tworzyć, tworzyłam :) Zresztą sami mogliście zobaczyć.
Wszystkiego po trochu. Chociaż teraz czeka mnie projektowanie zaproszeń na ślub
(nie! nie mój!). Muffiny zostały przez luty udoskonalone – szczególnie w
wersji bananowych muffinów z czekoladą. Są boskie, nie za słodkie, ślicznie
rosną i w ogóle osom! Przepis uniwersalny i bardzo chętnie się podzielę ;)
Z pisaniem podań o pracę
nie było już tak dobrze, ale być może okaże się, że będzie grant na badania, a
więc i zatrudnienie się znajdzie ;) Nie ruszyłam też zupełnie bibliografii do
doktoratu za co mi wstyd i powinnam siedzieć w kącie z papierową torbą na
głowie opatrzoną jakże trafnym słowem: LEŃ. Wycieczka do Wiednia również gdzieś
tam się zawieruszyła, bo robiłam plan wakacyjnego wyjazdu do Brugii. No, a
sanskryt... Do sanskrytu zasiadłam dopiero przedwczoraj, więc no... ;P
Plany na marzec prezentują
się następująco:
Zestaw prosty i raczej
wykonalny. No chyba, że się jest leniwcem patentowym. W sumie powinnam jeszcze
dopisać, żeby nie zaglądać do krakowskiej Taniej Książki na Grodzkiej, bo
bankructwo gwarantowane. I zagracenie pokoju, bo skoro skończyły się już półki
to teraz powoli zaczynają się budować stosiki... ;)
pragnę zielonego piwa i muffinek :(
OdpowiedzUsuńPowodzenia :D
OdpowiedzUsuńJa nienawidzę spisywać tego co mam robić - rodzi to we mnie poczucie paranoi. Mam potem wrażenie, że moje cele mnie prześladują i za bardzo się spinam.
Tag świetny - w ogóle genialny pomysł na imprezę - liczę na dokumentację fotograficzną - szczególnie jedzenia ;)