piątek, 1 marca 2013

016. Irlandzki tag i postanowienia na marzec.


Dziś zacznę od zaproszenia-taga, które skomponowałam na około-patrykową imprezę, którą, będziemy w połowie miesiąca organizować w mieszkaniu. Na pomysł wpadliśmy razem z T. – jemu marzy się balanga z irlandzkim rockiem i takimi tam, a ja już od dłuższego czasu nosiłam się z pomysłem jakiejś imprezy tematycznej. Żeby można było zrobić dekoracje i żarełko przygotowywać pod kształt i kolor. I muffinki z koniczynkami. I kanapeczki z liśćmi szpinaku wyciętymi w koniczynki. I zielone piwo. I wódka ze skitelsów. I... Och-ach. (Na szczęście mamy w pokoju zielone ściany, to nie będę zmuszać chłopaków, żeby przemalowywali ;D).


Hekhem... No więc nadszedł marzec i czas rozliczyć się z planów i postanowień na luty. Oczywiście bywało lepiej ;) Więcej zdjęć faktycznie robiłam! Może nie jakoś specjalnie dużo, ale przez cały miesiąc uzbierałam pokaźną ilość kilkunastu, z którymi da się już coś zrobić. Przygotować wykłady... Hm... Nie wiem czy liczy się to, że zrobiłam półtorej prezentacji na siedem planowanych, ale i tak jestem zadowolona, bo przy okazji szukania przykładów historyzmów w najnowszej modzie, trafiłam na oszałamiającą kolekcję Dolce&Gabbana *_* [klik!]. Poza tym nie jąkam się już, kiedy gadam do lustra (chociaż to może równie dobrze świadczyć o jakiś zaburzeniach psychicznych ;P). Recenzja na MONOLOCO prawie napisana. W każdym razie z zapartym tchem przeczytałam niesamowitą książkę o Morzu Aralskim i szkic tekstu już jest. Na papierze! Hurra! Jeżeli ktokolwiek lubi podróżowanie to zapraszam na portal – MONOLOCO ma już rok! [klik!]. Ogarnąć scrapbookowy grajdoł – ha! Też się udało! Co prawda K. śmiał się ze mnie jak piłowałam tekturę tępym nożem, ale zrobiłam z niej pojemne segragatorki na papiery i teraz, jeżeli coś robię to nie rozkładam wszystkiego na podłodze wokół biurka! :D Tworzyć, tworzyłam :) Zresztą sami mogliście zobaczyć. Wszystkiego po trochu. Chociaż teraz czeka mnie projektowanie zaproszeń na ślub (nie! nie mój!). Muffiny zostały przez luty udoskonalone – szczególnie w wersji bananowych muffinów z czekoladą. Są boskie, nie za słodkie, ślicznie rosną i w ogóle osom! Przepis uniwersalny i bardzo chętnie się podzielę ;)

Z pisaniem podań o pracę nie było już tak dobrze, ale być może okaże się, że będzie grant na badania, a więc i zatrudnienie się znajdzie ;) Nie ruszyłam też zupełnie bibliografii do doktoratu za co mi wstyd i powinnam siedzieć w kącie z papierową torbą na głowie opatrzoną jakże trafnym słowem: LEŃ. Wycieczka do Wiednia również gdzieś tam się zawieruszyła, bo robiłam plan wakacyjnego wyjazdu do Brugii. No, a sanskryt... Do sanskrytu zasiadłam dopiero przedwczoraj, więc no... ;P

Plany na marzec prezentują się następująco:


Zestaw prosty i raczej wykonalny. No chyba, że się jest leniwcem patentowym. W sumie powinnam jeszcze dopisać, żeby nie zaglądać do krakowskiej Taniej Książki na Grodzkiej, bo bankructwo gwarantowane. I zagracenie pokoju, bo skoro skończyły się już półki to teraz powoli zaczynają się budować stosiki... ;) 

2 komentarze:

  1. pragnę zielonego piwa i muffinek :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Powodzenia :D
    Ja nienawidzę spisywać tego co mam robić - rodzi to we mnie poczucie paranoi. Mam potem wrażenie, że moje cele mnie prześladują i za bardzo się spinam.
    Tag świetny - w ogóle genialny pomysł na imprezę - liczę na dokumentację fotograficzną - szczególnie jedzenia ;)

    OdpowiedzUsuń