wtorek, 22 stycznia 2013

005. Love is weird – „kopertówka”.


Jeżeli kogoś interesuje jak było we Wrocławiu to...no park mają niezmiennie bardzo ładny, nawet w temperaturze odczuwalnej minus siedemset. To by było na tyle Wrocławia w ciągu dwu-i-pół dniowej wyprawy, gdzie zdecydowanie większa część czasu poświęcona została na plotkowanie w czterech ścianach i tłumaczenie psu Kero, żeby odstąpił pokojowo od niezmordowanych prób lizania mnie po twarzy. K. natomiast w Kojocie się zakochał i wrócił do domu z postanowieniem, że przygarniamy amstafiątko, chociaż ja tam kocham się platonicznie w labradorach i owczarkach niemieckich. A w ogóle to marzy mi się kot w tym naszym przyciasnawym mieszkaniu. Kot albo królik, tylko strzeżcie się wtedy wszystkie kable! (Szczególnie te od internetu...)
Dzisiejsza praca to znów coś kompletnie z innej beczki. Przeglądając blogi już nie raz trafiłam na prace tworzone na szarych kopertach lub papierowych workach, które kojarzą mi się przede wszystkim z czereśniami i śliwkami kupowanymi na rynku. Jako, że zostało mi jeszcze kilka kopert, które nijak nadają się do wysyłania kartek (znając dobrze realia poczty polskiej od dłuższego czasu używam jedynie tych z folią bąbelkową), a papiery zamówione z Lemonade jeszcze nie dotarły, zdecydowałam, że można (a nawet trzeba!) zaszaleć :)
W sumie praca, co tu dużo mówić, rocznicowa. Początkowo chciałam wykorzystać jakieś wspólne zdjęcie, ale ostatecznie wyżyłam się artystycznie na portrecie K. Wcale nie jest na nim do siebie podobny, ale co tam. Stuknął nam kolejny rok, a skoro nie oblewamy tego szampanem, to chociaż scrapa zrobię ;)
Kluczyk i kółka zębate są oczywiście z Wycinanki, natomiast papiery to w większości Songbird Collection od Primy, resztki Summer Kitchen od UHK i bodajże jakieś ścinki z kolekcji Graphic45. Poza tym zalany i pożółkły Portret Doriana Gray’a. Aż wstyd się przyznawać...
Cytat z Salome Oscara Wilde’a - ... le mystère de l'amour est plus grand que le mystère de la mort. W sumie jeden z moich ulubionych cytatów o miłości. I wcale nie dlatego, że po francusku ;)

3 komentarze:

  1. no, wrocław jest bardzo fajny! stanowczo! lubię takie prace szaro-papierowo-spinaczowe, z tego, co się znajdzie w domu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak bylaś tu pierwszy raz, to widziałaś też Ostrów Tumski, tym razem Park Szczytnicki i tym samym masz zaliczone wszystkie ładne miejsca we Wrocławiu ;)

    OdpowiedzUsuń