Zaczęło się od ekspresowego
wyzwania Rapakivi na ten weekend. Usiadłam sobie wczoraj przed biurkiem z
kawusią i już chciałam zabierać się za cięcie papierów, kiedy okazało się, że...
nie mam kolorów. Niby jakieś papiery mam, ale te żółcie do tych błękitów... No,
może jakbym była daltonistką, to by tam jakoś pasowały. Ale nie pasują ;) W
sumie złoto jest przecież kolorem heraldycznym, przedstawianym jako żółty, ale
to raczej nie przejdzie ;)
Ostatecznie wpadłam na
pomysł, żeby zupełnie rekreacyjnie stworzyć kolejny duży LO, bo jak dotąd
zrobiłam tylko jeden i nie byłam z niego dostatecznie dumna. Żal mi zawsze
papierów na takie duże prace, ale tym razem się przemogłam. Jako, że mieszkamy
raczej niespecjalnie w centrum, a ja jeszcze zbieram na kolorową drukarkę, to
ilość zdjęć, które mogłam wykorzystać do LO wahała się w okolicach zera
absolutnego. Jak pech to pech ;) Z pomocą przyszły tym razem ulotki z wystawy
Klimta i Hoffmanna w wiedeńskim Belvederze. Zwykłe, darmowe leaflety z zagranicznych instytucji
muzealnych, nie dość, że drukowane są na porządnym papierze, to jeszcze mają
naprawdę genialne ilustracje. Jeżeli kogoś to interesuje, to na LO umieściłam
reprodukcję Nuda Veritas Klimta z
1889 (do zobaczenia na żywo w Ӧsterreichisches Theatermuseum w Wiedniu). Uff, mój
historyzm-sztuczny został zaspokojony
;) Jako bazę wykorzystałam
ge-nial-ny papier z serii Summer in the
COUNTRY od Lemonade, który na
zdjęciach wygląda jak zwykły jeans, co nadaje pracy charakteru (przynajmniej w
moich oczach). Poza tym oczywiście potargane koronki, wszelkie możliwe ścinki
innych papierów, złote wstążki i końcówka moich osom drewnianych literek, z
których nic sensownego nie dało się już ułożyć. All art is quite useless to oczywiście cytat z Portretu Doriana Graya (nie mylić z Greyem od tych nieszczęsnych szarości) Oscara Wilde’a. Moje motto
przez 5 lat studiów ;)
Anyways, lecę, bo już 13, a
ja jeszcze przed pierwszą kawą, bo wróciło się wczoraj dzisiaj wczesnym
ranem z posiadówki nad grami planszowymi u znajomego ;) Mam nadzieję, że
będziecie mieli miłą końcówkę weekendu ;) Bo ja, na przykład, będę obgryzać
paznokcie i próbować przygotowywać wykłady dla studentów ;_;
P.S. Wydaje mi się, że
poprawiłam wszystko, co mogłam poprawić, żeby blog działał i żeby powiadomienia
też działały. I żeby Bloglovin też go widział i znajdował (i teraz widzi i
znajduje). I naprawdę. I właśnie. Internet to zuo ;)
juhu, dodałam Cię do bloglovina! dobrze tam musiałaś pogmerać :)
OdpowiedzUsuńLOs świetny, szczgólnie podobają mi się rozsypane literki :) i ten dżins też fajnie wygląda!
Zasadniczo to odznaczałam i na powrót zaznaczałam wszystkie możliwe opcje ;) I w końcu (chyba) wyszło ;)
UsuńJeju, kobieto jak ty ładnie i składnie piszesz :D
OdpowiedzUsuńI ten Klimtowy Lo mnie powalił!
Jest mi niezmiernie miło, że ktoś docenia moje krasomówcze zabiegi ;) Cieszę się, że LO się podoba ;)
Usuńwow, super! świetne połączenie tego jeansowego papieru z koronkami!
OdpowiedzUsuń