Każdy z nas zna przynajmniej
jedną taką osobę, która ma bzika na punkcie sów. To niesamowite ułatwienie w
kwestii prezentów ;) Wiesz, że zawsze trafisz w dziesiątkę. Otóż ostatnio tak
się złożyło, że na śmierć zapomniałam o urodzinach mojej dobrej znajomej i
musiałam na gwałtu-rety wymyśleć jakąś kartkę lub drobiazg. Oczywiście, padło na sówkę.
Od czasu do czasu zdarza mi
się wziąć do ręki szydełko i coś z nim pokombinować. Najczęściej są to jednak
różyczki lub inne kwiatki na chałupnicze broszki. Ewentualnie czapki albo
szaliki (w zależności od potrzeby i warunków atmosferycznych). Tym razem znalazłam
jednak świetny szablon na jednym z blogów, trochę go pozmieniałam i wyszła z tego
malutka (4 cm wysokości), całkiem sympatyczna sówka. Sówka, która, co prawda, wygląda
jakby właśnie coś wciągnęła, albo wypiła o jedno espresso za dużo, ale nie
czepiajmy się szczegółów.
Sowę zapakowałam do małego
exploding boxa, którego Wam nie pokażę, bo, niestety, nie zdążyłam zrobić
zdjęcia, ale najważniejsze, że solenizantka była zadowolona. To zdecydowanie
mobilizuje, żeby dalej eksperymentować z szydełkiem! Kto wie, może będę sięgać
po nie częściej ;)
Szablon, jak już pisałam,
nie jest mój, ale znalazłam go na Sidrun – Small Owls. Jeżeli znajdziecie czas,
to koniecznie zajrzyjcie, bo dziewczyna robi cuda :)
Miłego dnia! :)
Sówka jest cudowna. Będę musiała odkurzyć szydełko.
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Koniecznie! Koniecznie!
Usuńcudna! mnie też ostatnio dziecię zmobilizowało i machnęłam ślimaczka, ale filcowego :) do szydełka nie mam serca.
OdpowiedzUsuńOj, z filcem to się jeszcze nie bawiłam ;) Muszę kiedyś spróbować! A szydełko jakoś nigdy straszne mi nie było ;)
UsuńNaprawdę urocze malęstfo;) :))
OdpowiedzUsuńDzięki! :D
UsuńAle ma wielkie oczy! Jest rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuń