Ostatni weekend był w
istocie szalony, ale o tym może następnym razem (muszę nadrobić znów PL!).
Tymczasem przypomniałam sobie, że nie wrzucałam jeszcze kolejnych kart z „paryskiego
albumu”, a przecież stworzyłam je już kilka tygodni temu. (Jak tak dalej
pójdzie to do końca roku nie skończę tego albumu, ale z drugiej strony nie
jestem w stanie zrobić więcej niż dwie karty przy jednym posiedzeniu ;) Tutaj macie poprzednie kawałki: [1] i [2].
Tym razem dwie strony o
deszczowym, szaro-burym, listopadowym dniu, kiedy jakimś cudem zrobiłyśmy sobie
z moją przyjaciółką spacer spod wieży Eiffela aż do „inwalidów”, a potem
obeszłyśmy nie tylko mauzoleum Napoleona, ale i muzeum Rodina (w końcu
zobaczyłam resztki rzeźb Camile Claudel!), katakumby oraz Musee d’Orsay.
Sprawdzone i wykonalne ;)
To tyle na dziś, uciekam do
pracy, która, mam dziwne wrażenie, nigdy się dla mnie nie kończy...
Miłego wieczoru! :)
P.S. Przeważnie się nie
chwalę, ale zrobię wyjątek ;) Dziewczyny wyróżniły mnie na wyzwaniu 13@rts!
Cieszę się jak stado jeży! Czasami takie drobiazgi najlepiej poprawiają humor!
:)
Przedsięwzięcie godne podziwu :) I Ty mówisz, że masz mało samodyscypliny. Ja jeszcze żadnego albumu nawet nie zaczęłam :) ATC to format, który jestem w stanie skończyć :D :D :D to co podrzucisz jakiś temat czy masz inny pomysł na wymianę, bo ja z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńnoooo... chciałam Cię naciągnąć na ATeCiaka - mówiłaś, że jeszcze nie próbowałaś :) Może być z cytatem. Postaram się wyrobić w tydzień, ale proszę o wyrozumiałość :D :D :D
OdpowiedzUsuń